wtorek, 12 stycznia 2016

Rozdział 1

Utrata Serca

Odgłos spadających kropel deszczu przerwał brzęk uderzającej o siebie stali. Dwie osoby, jeden blond włosy szesnastoletni chłopak oraz mężczyzna z długimi siwymi włosami, walczyły ze sobą jak się mogło wydawać na śmierć i życie. Spokojne twarze obu wojowników sprawiały wrażenie pewności siebie. Każdy z nich chciał wygrać ich ostatni pojedynek przed powrotem do domu.
-Jesteś coraz wolniejszy, sensei- śmiejąc się przy tym prowokująco.
-To ty jesteś coraz szybszy Naruto- odkrzyknął mężczyzna ciężko oddychając.
Ten dzieciak coraz bardziej przypomina mi Minato. Uśmiechnął się mimowolnie.
-Nie śmiej się tak staruszku bo zaraz nie będę dawał ci forów.
-W takim razie ja też pójdę na całość, dzieciaku!
-Kage Bunshin No Jutsu- krzyknął młodzieniec a obok niego pojawiła się jego idealna kopia. Chłopak wyciągnął swoją prawą rękę aby jego kolon mógł na niej formować Rasengana. 
-Więc tak grasz Naruto- mężczyzna nie czekał, aż chłopak go zaatakuje. Rzucił w jego stronę kilka shurikenów i jak najszybciej zaczął biec w jego stronę. Jednak około dwóch metrów przed nim zatrzymał sie.
-Wpadłeś w moją pułapkę mistrzu!- krzyknął blond włosy i zaczął biec w stronę swojego przeciwnika z Rasenganem w dłoni. Jednak Jiraiya nie mógł się ruszyć. Powodem były ręce wystające z pod ziemi trzymając się nóg sannina. Ten tylko się uśmiechnął.
-Myślisz że takie coś mnie zatrzyma- po czym znikną w chmurze dymu.
-Naruto użyj chakry Kyubiego. Inaczej mnie nie pokonasz- powiedział Jirayia siedząc na gałęzi jednego z pobliskich drzew.
-Mogłeś o to nie prosić- chłopak zamknął swoje błękitne oczy aby te zaraz po otworzeniu przyjęły szkarłatny odcień z pionową czarną źrenicą. Jego ciało okryła  pomarańczowa zbroja a z jego pleców wystrzelił jeden pomarańczowy ogon. Walka trwała dalej. Mimo przewagi jakiej dawała mu moc bestii nie mógł dosięgnąć swojego mistrza. Zawsze był krok za nim jakby Jirayia wiedział jak chłopak chce go zaatakować. 
-Dalej Naruto, musisz się postarać- krzyknął Mędrzec śmiejąc mu się prosto w twarz.
-A więc dam z siebie wszystko! Dalej futrzaku, dawaj mi więcej chakry, powiedział już w myślach.
-A więc chcesz więcej MOJEJ chakry ty nędzny dzieciaku?- odpowiedział mu ten znienawidzony niski głos.
- Jesteś w moim ciele więc musisz mi dawać coś w zamian!- odszczekał mu Naruto
-Wiec proszę bardzo mój pojemniku- odpowiedział Kurama po czym zaczął się tylko śmiać jakby wiedział więcej od chłopaka. Naruto powrócił do realnego świata. Nigdy nie lubił stać przed tamtą klatką. Gdyby mógł nigdy by tam nie chodził. Poczuł coś dziwnego. Gdy otworzył oczy zobaczył siebie samego. Jego drugie ja zaczęło się zmieniać. Zza jego pleców wyskoczyło, aż 6 ogonów. Spod jego wcześniej prześwitującej pomarańczowej otoczki nie widać było już ciała. Stał teraz na czterech łapach i był bardziej podobny do bestii niż do człowieka. Jednak najgorsze z tego wszystkiego, że to jego pod powłoką bestii było jego ciało, jednak jego dusza obserwowała wszystko z boku.
-Co ja narobiłem?!- powiedział do siebie Naruto.
Jiraiya gdy zauważył przed sobą stojącą bestie wiedział już co się stanie. Miał dwie możliwości. Mógł uciekać i możliwe, że przeżyć, ale prawdopodobnie skazałby pobliskich ludzi na śmierć z ręki Naruto. 
-Więc pozostaje mi druga opcja. Ehh a myślałem że jeszcze pocałuje się z Tsunade. Uśmiechnął się na myśl o kobiecie, która nosiła, według Sannina tytuł posiadaczki największych piersi w całej Wiosce Liścia jeżeli nie w całym Kraju Ognia.
-Moja jedna z technik, którą stworzyłem powinna go wyrwać z szału. Taką przynajmniej mam nadzieje. Zaczął powoli gromadzić Chakre w obu dłoniach i nagle poczuł senność. Zamknął oczy. Gdy je znów otworzył zobaczył przed sobą swojego ucznia, stojącego tuż przed nim. Popatrzył w dół, a wprost z jego piersi wystawała prawa ręka Naruto, otoczona ciemnopomarańczową Chakrą.
A więc zawiódł. Jako nauczyciel i to już 2 razy. Teraz przynajmniej już się to nie powtórzy. 
-Nie!!!- Krzyczał chłopak przyglądając się śmierci swojego mistrza. Z jego oczu lały się słone łzy. Jego mistrz, jego jedyna rodzina, nie żyje. Wszystko spowodował on. Nagle świat przed jego oczami spowiła ciemność. Próbował otworzyć oczy, ale nie mógł. Kiedy mu się to udało, zobaczył świat z innej perspektywy. Stał dokładnie przed jego mistrzem, a jego prawa ręka przebijała na wylot klatkę piersiową Jiraiyi w miejscu gdzie powinno znajdować się serce.
-Naruto ja, przepraszam- wypowiedział swoje ostanie słowa Legendarny Sannin, po czym wyzionął ducha.
Znowu usłyszał szyderczy basowy śmiech w swojej głowie. Poczuł jak energia która przed chwilą go rozsadzała, nagle znikła, a on sam zaczął opadać z sił. Wyciągnął rękę z martwego już senseia. Nie było już dla niego ratunku. Bez serca nikt nie może żyć. Organizm Naruto dopiero teraz dał o sobie znać. Chłopak oparł się o pobliskie drzewo i zwymiotował swoje śniadanie.
-Co teraz ze mną będzie- powiedział tępo sam do siebie, jakby oczekując odpowiedzi od martwego mistrza. Jego umysł w pełni nie uświadomił mu że Jirayia nie żyje naprawdę. Cały czas miał nadzieję, że jego mistrz zniknie w kłębach dymu, pojawi się za nim i zacznie się z niego śmiać.
-Ja go zabiłem!!- krzyczał dławiąc się własnymi łzami- Własnymi rękoma!!- Spojrzał na swoja prawą rękę, która była cała we krwi. Za paznokciami zauważył kawałki mięśni i organów wewnętrznych. Nie wytrzymał tego widoku. Jeszcze raz zwymiotował a zaraz po tym zemdlał. Podczas tej walki Jirayia zginął ratując wiele istnień z pobliskiego lata. Jego serce zniszczyła śmiercionośna Chakra demona zapieczętowanego w Naruto. Tego dnia jednak nie tylko legendarny Żabi Mędrzec stracił serce. Stracił je również jego uczeń który dokończył żywota swojego mistrza.

Naruto powoli otworzył oczy
-Ale miałem dziwaczny sen. Musze go opowiedzieć Zboczeńcowi- wstał i przeczesał wzrokiem polane, na której się znajdował. Zauważył niedaleko leżące zwłoki swojego mistrza i nagle brutalna rzeczywistość uderzyła go w twarz. Zobaczył obok siebie leżący kunai. Już wiedział co chce zrobić. Wziął kunai w obie ręce z chęcią zadania sobie śmiertelnego ciosu.
-Jesteś głupcem dzieciaku- odezwał się nagle do niego niski głos.
-To twoja wina ty głupi futrzaku!- krzyknął ze łzami w oczach Naruto.
-Uważaj na słowa ponieważ śmierć tego zboczonego głupca to jedynie twoja wina. Jesteś zbyt słaby aby być jinchuuriki. Nie przykładałeś się do treningu. To twoja wina Naruto!- Słowa Kuramy odbijały się echem po jego głowie. Uświadomiły mu prawdę. To wszystko jego wina.
-Co ja mam teraz zrobić Kyubi?
-Spokojnie dzieciaku. Teraz ja cię będę trenował. Otworze dla ciebie wrota potęgi Naruto. Dzięki mojej pomocy już nikt ważny dla ciebie nie zginie.
-Nie chce zabijać. Nie chce podążać ścieżką nienawiści tak jak ty Lisie!
-Inaczej nie ochronisz bliskich, głupcze! Co jeśli ktoś zaatakuje wioskę? Nic nie będziesz mógł zrobić. Wszyscy zginą.
-Nie chce żyć w nienawiści!
-Nie musisz chłopcze. Zawsze możesz pozbyć się emocji. Mogę ci pomóc. Mogę zrobić z ciebie prawdziwego wojownika, który obroni co dla niego ważne.
-Zgadzam się. Proszę pomóż mi Kyubi!
Naruto powrócił do realnego świata i jeszcze raz przemyślał jego rozmowę z demonem.
-Myślę, że wybrałem dobrze. Teraz czeka mnie najgorsza część. Musze raz na zawsze pożegnać z moim mistrzem i pochować jego ciało- ciało, które leżało teraz na czerwonej ziemi, przesiąkniętej krwią. 

-Ten dzieciak jest zdesperowany. Dzięki temu będę mógł go trenować. Chce mocy, dzięki której będzie mógł chronić jego wioskę. Co za głupiec. Dał się przekonać taką gatką. Dzięki niemu będę mógł wyrównać moje stare porachunki- pomyślał leżący w złotej klatce Rudy Lis o Dziewięciu Ogonach po czym zaczął się śmiać sam do siebie jak opętany.





Pierwszy rozdział za mną. Liczę na jakieś oceny czy coś :) Kolejny rozdział już wkrótce.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz