wtorek, 19 stycznia 2016

Rozdział 3

Witamy w domu?

Dwie osoby siedziały spokojnie w fotelach w gabinecie Hokage Wioski Liścia. Był on wyposażony w wielkie dębowe biurko (widocznie podniszczone) oraz trzy fotele oprawione w czerwoną skórę. Ścianę przyozdabiały portrety zmarłych już poprzedników Tsunade. W jednym z foteli siedział rozwalony jakby nic go nie obchodziło blond włosy mężczyzna, na oko dwudziestoletni ubrany podobnie jak ANBU tylko on nie nosił żadnych masek.  Za biurkiem z głową opartą na dłoniach siedziała zajmująca stanowisko piątego Hokage, sanninka Tsunade.
-A więc to prawda, że Jiraiya nie żyje?
-Tak i nawet znam jego oprawcę.
-Kim on jest?!- krzyknęła Tsunade gwałtownie wstając i wywracając jej fotel.
-Spokojnie Tsunade. Chciałbym ogłosić to wszystkim z mojego rocznika z Akademii oraz kilku Joninom. Zgodzisz się? Chcę aby wszyscy usłyszeli to co mam do powiedzenia.
-Dobra, zaraz wyśle kogoś aby się tu zjawili.

15 minut później w gabinecie Hokage


Do drzwi gabinetu rozległo się pukanie.
-Wejść!- Krzyknęła Tsunade po czym do pokoju zaczęli wchodzić shinobi Wioski Liścia tj. Neji, Rock Lee, Ten Ten, Might Guy, Shikamaru, Choji, Ino, Asuma, Kiba, Shino, Hinata, Sakura, Sasuke,  oraz Kakashi Hatake. Wszyscy ustawili się w rzędzie po czym chórem powiedzieli.
-Wzywałaś Tsunade-sama.
-Tak chciałabym abyście kogoś przywitali.
Wszyscy jak na komendę spojrzeli na ustawiony do nich tyłem fotel. Zobaczyli tylko blond czuprynę wystającą znad oparcia. Nagle postać siedząca w fotelu wstała i obróciła się do nich przodem tak, że mogli zobaczy twarz oraz sylwetkę nieznajomego. Prawie wszyscy nie zareagowali w ogóle. Jedynie Kakashi i Hinata poznali kim jest obcy. Siwowłosy shinobi podszedł do blondyna i uścisną mu dłoń po czym wrócił na swoje miejsce nic nie mówiąc. Następnie do mężczyzny podeszła Hinata i wyciągnęła rękę w geście przywitania. Naruto zmierzył ją swoim zimnym jak lód wzrokiem. Wyrosła z niej piękna dziewczyna. Szkoda, że już jest za późno. Hinata pod tym spojrzeniem zarumieniła się. Zauważyła, że jego wzrok się zmienił. Blondyn uścisną dłoń dziewczyny i spojrzał na osoby stojące za plecami Hinaty. Nikt oprócz nich go nie poznał.
-Witaj w domu Naruto-kun.- dopowiedziała Hinata.
Wszyscy momentalnie zrozumieli kim jest osoba stojąca przed nimi. Był to Uzumaki Naruto z Wioski Liścia. Ten niezdarny, głupkowaty blond włosy chłopak, który umiał tylko krzyczeć, że zostanie Hokage. Jednak osoba, która stała przed nimi znacznie różniła się od starego Naruto.Wysoki na ok. 1.80 metra, z krótko przystrzyżonymi blond włosami, kamienna twarzą oraz mogącym zamrozić spojrzeniem, wzbudzał strach nawet w potężnych wojownikach ninja. Pierwszy z transu wybrnął Shikamaru i podszedł do blondyna
-Witaj Naruto. Dawno cię tutaj nie było- powiedział ze swoim znudzonym wyrazem twarz.
-Dzięki Shikamaru. Jednak nie jestem tutaj żeby się z wami witać. Wiem, że nie wszystkich za bardzo obchodzi mój powrót. Szczerze to wy mnie też za bardzo nie interesujecie. Chce wam tylko powiedzieć o mordercy Jiraiyi i wyjść stąd jak najszybciej. Poza tym, Tsunade moje mieszkanie jest nadal puste?
-Tak jest puste. Ja mam klucze. Jednak powróćmy do tematu. Kto to jest?
-No więc, to ja zabiłem Jiraiye. Ja jestem mordercą.
W gabinecie zapadła cisza. Pierwsza przerwała ją Tsunade, którą targały dreszcze.
-Czy to prawda? Czy to ty go zabiłeś?!
-Tak- odrzekł spokojnym głosem jakby mówił o codziennych sprawach.
-Ty gówniarzu!- krzyknęła Hokage po czym ze swoją zabójczo silną pięścią doskoczyła do niego z zamiarem uderzenia. Blondyn jednak stał niewzruszony w miejscu. Gdy w jego stronę leciała pięść Tsunade, ten jak gdyby nic złapał rękę Hokage w nadgarstku tuż przed swoją twarzą i ze stoickim spokojem złamał ją jedynie zaciskając dłoń ja ręce kobiety. Wszyscy w gabinecie wstrzymali oddech. Nie wiedzieli co mają zrobić. Jak na komendę ci bardziej rozgarnięci wyjęli kunaie z kabury. Sasuke wyją swoją katanę z dziwnym jak na niego uśmiechem na twarzy.
-Nawet nie próbujcie mnie atakować. Ja się jedynie broniłem. I tak cieszcie się, że nie wyrządziłem jej poważniejszej krzywdy- Naruto podszedł do biurka, zabrał  z niego klucze wyjęte przez Tsunade i wyszedł spokojnie z gabinetu. Pierwsza ożyła Sakura, która podbiegła do swojej mistrzyni i od razu przeszła do leczenia jej urazu.
-Hej hej co to miało być?!- krzyknął Kiba, który mimo upływu czasu nadal nie wiedział co się właśnie stało.
-Naruto-kun nie mógł zabić Jiraiyi. To nie możliwe!
-Hinata, Naruto się zmienił. Może ten trening to był jednak zły pomysł?- powiedział Kakashi
-Musicie się z nim spotkać i dowiedzieć się od niego jak najwięcej. Powiedzcie, że chcecie pogadać po jego tak długiej nieobecności. Najlepiej wyjdźcie z nim do baru czy coś.
-To dobry pomysł Asuma.
-Użyjcie swojej siły młodości i zróbcie to! To wasza nowa misja!
-Tak jest Guy-sensei!- krzyknął od razu Lee
-Hokage-sama co z tą ręką?
-Spokojnie Neji taka rana nie mogła zagrozić mistrzyni. Mimo wszystko jak on mógł to zrobić Tsunade-sama?
-Nie mam pojęcia. Niestety w pewnym sensie to też moja wina bo nie mogłam utrzymać emocji na szali. Jak mogłam być taka głupia. Poza tym widzieliście jak on to zrobił?
-On tylko zacisnął dłoń. To jest w ogóle możliwe?
-Kurenai nadal nie wiemy co robił przez te 7 lat. W końcu to kupa czasu.
-Mógł znacznie przybrać na sile, ale takie coś jest niemożliwe!- powiedział Kakashi
-Najgorsze jest to, że będzie musiał przystąpić do egazminu na chunina.
-Że co?! Mistrzyni to szaleństwo.
-To nie jest szaleństwo Sakura. Takie jest prawo, a ja już mam przewalone u starszyzny. Będę musiała z nim porozmawiać o tym. Że musi się ograniczać. Inaczej może zabić innych uczestników.
-Te dzieciaki mają po 12 lat do cholery, nie możemy jakoś inaczej tego rozwiązać?
-Asuma! Panuj nad językiem! Dobra dajcie mi spokój na dzisiaj. Wszyscy jazda stąd! A ty Shizune przynieś mi tą cholerną Sake!
Jak powiedziała tak wszyscy uczestnicy tego dosyć zaskakującego spotkania rozeszli się do swoich domów.

 Mieszkanie Naruto


-Widzę, że tutaj nic się nie zmieniło. Zapyziała buda. Będę musiał kupić sobie coś nowego. I jeszcze przez ten incydent z Tsunade zrobiłem się głodny. Ehh nie pozostaje mi nic innego jak odwiedzić mój drugi dom.
Bar Ichiraku Ramen o tej porze nadal tętnił życiem. Był popularny na całą Wioskę Liścia przez swój idealny smak oraz rozsądną cenę. Naruto widział z daleka, że będzie problem z miejscem. Szedł przez ulicę w samych spodniach i koszulce z krótkim rękawkiem. Wszyscy zdziwieni oglądali się za nim. Nikt go nie rozpoznał. Wszelkie dziewczyny na jakie by nie spojrzał rumieniły się i odwracały wzrok. Przeciwieństwem byli mężczyźni, którzy patrzyli na niego dosyć złowrogim wzrokiem dopóki , ten nie obdarzył ich tym samym. Wtedy natychmiast się odwracali z wyraźnym strachem wymalowanym na twarzy. Oglądając nowe budynki które powstały w Wiosce podczas jego nieobecności przypadkowo zderzył się ze jakimś mężczyzną.
-Przepraszam najmocniej zagapiłem się.
-Nic się nie stało chło... Naruto! Chłopie kupę lat cię nie widziałem.
Blondyn omiótł wzrokiem stojącego przed nim mężczyznę. Nagle przypomniał sobie kto przed nim stoi.
-Iruka-sensei. Miło pana widzieć.
-Chodź Naruto postawię co ramen z okazji powrotu do domu.
-Dzięki.
Weszli do baru siadając przy ladzie.
-Panie Teuchi, dwa razy duże porcję tego co zawsze.
-Nie wierzę. Mój klient numer 1 powrócił! Ramen na koszt firmy!
-Więc tutaj też się nic nie zmieniło. Ten sam bar, to samo danie, ci sami klienci, ten sam kucharz. Ten cholerny świat stoi w miejscu. W pewnym sensie Obito miał racje. Szkoda, że go zabiłem. Wydawał się całkiem spoko. I jeszcze ten cyrk z Madarą. Dobrze że to już koniec- powiedział w myślach Naruto.
-Coś się stało Naruto? Może nie jesteś głodny?
-Przepraszam Iruka-sensei, zamyśliłem się.
-Zmieniłeś się. Nie tylko z wyglądu, dorosłeś. Cieszę się, że cie znowu widzę.
-Właśnie Iruka-sensei można jeszcze dostać wniosek zgłoszeniowy do egazminu na chunina? Mam 20 lat a nadal rangę genina.
-Myślę, że się jakiś znajdzie. Wpadnij jutro do akademii to może nauczysz czegoś młode pokolenie shinobi.
Jedli Ramen w ciszy.
-Dobrze przyjdę na pewno. Ja już pójdę. Dobranoc Iruka-sensei.
-Nawzajem chłopcze.
 Umino dokończył swoją porcję i podążał w stronę swojego domu. Nagle zauważył postać w płaszczu na dachu pobliskiego budynku. Przetarł ze zdziwienia i jeszcze raz spojrzał na pobliski dach, jednak nikogo już tam nie było.
Naruto z rękoma w kieszeni wracam powoli do swojego mieszkania. Nagle wyczuł, że ktoś go śledzi. Wiedział te, że prawdopodobnie zaatakuje go od tyłu. Skręcił nagle w pustą uliczkę, aby nikt nie oglądał całego zajścia. Przyśpieszył, czekając na atak. Poczuł już ruch za jego plecami. Gwałtownie obrócił się i złapał przeciwnika za szyję powoli zaciskając dłoń aby wróg nie mógł głośno krzyczeć. Spojrzał osobę, którą właśnie dusił. Był to może 17 letni chłopak z niebieskim szalem i brązowymi oczami, które przerażeniem wpatrywały się w jego błękitne oczy. Naruto puścił chłopaka,który upadł na ziemie i zaczął gwałtownie kaszleć. Naruto podniósł wzrok na pozostałą dwójkę stojącą za swoim kolegą. Oni natychmiast odwrócili wzrok.
-Konohamaru. Jak niemiło cię widzieć. Wiesz, że mogłem Cie zabić? Pomyśl zanim coś zrobisz, choć wiem, że to dla ciebie trudne- powiedział blondyn po czym odwrócił się i kontynuował swoją wędrówkę do domu.
-Hej Konohamaru wszystko w porządku?
-Taa Moegi nie musisz się martwić. Może to nie był Naruto? Będę musiał jutro pogadać z Tsuande-sama.

Po powrocie do mieszkania, Naruto poszedł od razu pod prysznic. Chciał zmyć z siebie trudy dzisiejszego dnia. Po skończeniu pomyślał, że pójdzie spać jednak dzwonek do drzwi mu w tym przeszkodził.
-Jeśli to znowu ten dzieciak to tym razem go zabije.
Wstał z łóżka w samych bokserkach i poszedł otworzyć jakże niechcianemu gościowi.

Hinata stała pod drzwiami do mieszkania Naruto.
-Dlaczego właśnie ja muszę  go zapraszać na ten wypad do baru.-Stała chwilę pod drzwiami- Może nikogo nie ma- Już miała odchodzić gdy usłyszała dźwięk otwieranego zamka. Drzwi otworzyły się przed nią szeroko, a nich stał prawie nagi Naruto.
-Hinata Hyuuga. Czego chcesz?
-Mój dobry boże. Tylko nie zemdlej Hinata. Jesteś silna. Ale on tak bosko wygląda. Dam radę! Wytrzymam!- Hinata toczyła spór ze swoimi uczuciami względem blondyna.
-Hej Naruto-kun. Jutro robimy wypad do jednego z najlepszych barów w Wiosce Liścia. Może wybrałbyś się z nami. Dawno Cię nie widzieliśmy.
-Niech zgadnę. Któryś jonin powiedział wam żebyście wyciągnęli ze mnie jak najwięcej informacji, tylko tak żebym się się nie domyślił. Zgadłem?
-Nie, Naruto to nie tak, po prostu chcieliśmy spędzić z tobą trochę czasu razem, jak kiedyś.
-Nie rozśmieszaj mnie Hinata. Po tym przedstawieniu część z was boi się mnie, pozostali są zszokowani, albo czują do mnie odrazę. Nie jestem głupi! Mimo wszystko przyjdę. Tylko gdzie i kiedy?
Hinate potocznie mówiąc zamurowało. Nigdy nie spodziewała by się takiego zachowania u tego chłopaka. Widać było że ten trening zmienił go w zupełnie inną osobę.
-O 11 w barze Tengo na ulicy Hashiramy.
-Dobra będę tam.
-Ja już będę szła. Dobranoc Naruto.
-Dobranoc Hinata.
Naruto zamknął drzwi i wrócił do swojego łóżka.
-Nadal mnie kocha. To może być trochę kłopotliwe w przyszłości.
-To ją spław dzieciaku tak jak te wszystkie inne panienki, które lgnął do ciebie jak ćmy do światła- podpowiedział mu basowy głos.
-Ona jest inna. Może będę miał okazję do niezłej zabawy- powiedział blondyn z szatańskim uśmiechem na ustach.
-Wiesz Naruto czasami jesteś gorszy niż ja.
-Zamknij się już bo chce spać. No od razu lepiej. Hmm spotkanie z przyjaciółmi. Zobaczymy jak to wszystko rozegra Sasuke. Chciałbym żeby dał się zabić bez walki. Ale o tym pomyśle jutro.
Blondyn zamknął oczy aby pogrążyć w się w jakże cudownym śnie.



Kolejny rozdział napisany. Jest chyba dłuższy. Jak chcecie jeszcze dłuższe to piszcie. Liczę na jakieś oceny :) Jak zobaczycie jakieś błędy to pokażcie, a je poprawie.

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Rozdział 2

Wiadomość/ Powrót Mordercy


Ukryta Wioska Liścia jak o tej porze roku tętniła życiem. Minęło już 4 lata od efektywnego powrotu Sasuke Uchihy do domu. Potężny shinobi, który zabił legendarnego sannina Orochimaru oraz jego pomocnika Kabuto stał się w pewnym sensie bohaterem oraz wzorem do naśladowania dla wszystkich wojowników. Przez wielu uważany za jednego z najsilniejszych shinobi w wiosce. Dzisiejszego dnia mijała jeszcze inna, dosyć ponura rocznica. Dokładnie 7 lat temu Naruto Uzumaki wraz z Żabim Mędrcem wyruszyli na wspólny trening, a 4 lata temu, w ten sam przyszła wiadomość która wstrząsnęła całą Wioską Liścia. 

4 lata temu w gabinecie wielmożnej Tsunade


-Shizune, błagam cię. To tylko jedna czarka Sake. Wiesz, że na trzeźwo ciężko ogarnąć tyle spraw. Nie jestem pieprzonym robotem!
-Nie Tsunade-sama. Starszyzna wyraźnie powiedziała że pijesz zbyt dużo. Nie dolewaj oliwy do ognia!
-Nie obchodzi mnie to! Jeśli zaraz nie napije się Sake to rozwalę tym biurkiem to durną ścianę żeby medycy mieli krótszą drogę do szpitala z tobą na noszach!- Shizune przyzwyczaiła się, że jej mistrzyni często ją tak straszy. Mimo wszystko wiedziała, że Tsunade nigdy by nie robiła jej krzywdy.
-Mówiłam już, że nie będziesz piła...
-Tsunade-sama! Zaszyfrowana wiadomość o wadze państwowej!- Obok niej pojawił się członek Anbu z małym zwojem w lewej ręce. Odłożył go na biurko i stanął za Hokage.
-Shizune leć po oddział deszyfrujący oraz przyprowadź tego lenia Shikamaru! A ty! Ty leć po dwie butelki, Sake tylko migiem!
-Rany co za dzień - powiedziała już do siebie Tsunade- Za stara już na to jestem, za stara.
-Wzywałaś Tsunade-sama?
-Siadaj Shikamaru. Dostaliśmy dosyć ważną wiadomość, którą ty wraz z odziałem deszyfrującym rozpracujecie jasne?
-Ehh jakie to kłopotliwe- mruknął tylko chłopak.
Po jakiś 10 minutach do gabinetu Hokage przybyli pomocnicy Shikamaru.
-Dobra otwieram zwój.
Kobieta w białym lekarskim kilcie wykonała kilka skomplikowanych pieczęci nad zwojem po czym ten rozwinął się w kłębach dymu.
-Zbyt długa nie jest. Chociaż tyle
-Zamknij się Shikamaru i rób swoje.
Na kartce przed nimi widniało napisane szkarłatnym atramentem tylko 10 symboli. Tsunade wzięła zwój do ręki.
-Co proszę?!- Po kontakcie z dłonią kobiety znaki zaczęły pełzać po kartce niczym żywe sworzenia układając się w 3 zdania. Shikamaru wziął do ręki zwój po czym zaczął czytać na głos.
-Jiraiya nie żyje. Na razie nie wracam do Wioski. Naruto.
W gabinecie nastał absolutna cisza. Nikt nie chciał jej przerwać.
-To chyba jakieś żarty!- Krzyknęła Hokage- Gdzie jest to moje cholerne Sake?! Wszyscy wynocha stąd i to w podskokach! Dzień ten zapadł w pamięci wszystkim mieszkańcom wioski. Każdy opłakiwał śmierć Jednego z Sanninów. Jednak nikt nie wspomniał o Naruto. Zapomniano o nim kompletnie. Zniknął w blasku potęgi Sasuke. Prawie wszyscy nieświadomie usunęli go ze wspomnień.Jaki był, jak dokładnie wyglądał. Wiedzieli tylko jedno. Nie było go teraz w Wiosce. Mimo wszystko jedna dziewczyna cały czas czekała z utęsknieniem na jego powrót.


Piękny letni dzień zakłócał gwar rozmów i hałasów towarzyszącym każdemu dniu handlu w Wiosce Liścia.  Liczne stragany i budki z wszelki możliwym towarem wprost zakrywały pobliskie budynki. Tłumy ludzi w różnym wieku oglądało lub kupowało rzeczy zachwalanie przez ich twórców. Mimo święta Handlu shinobi zawsze muszą być na posterunku. Dwóch ninja w kamizelkach chuninów tj. Izumo i Kotetsu jak zawsze wykonywali swoją pracę w budce strażniczej. W tym dniu jednak musieli zachować czujność ponieważ duży tłum oznacza większą ilość złodziei.
-Ej Kotetsu zagramy w karty?
-Oszalałeś? Nie chce mieć ponownej skargi, a potem bury od Hokage.
-No weź. Tu i tak nic się nie dzieje.
-Dobra ale gramy w pokera?
W tym samym czasie do głównej bramy Ukrytej Wioski Liścia zbliżał się pewien blond włosy mężczyzna. Miał krótko przystrzyżone włosy. Miał na sobie brązowy, podróżny płaszcz narzucony na ramiona. Podszedł do budki strażniczej. Strażnicy od razy go zobaczyli lecz nie widzieli kto to jest.
-Imię, nazwisko i cel przybycia do wioski proszę.
Mężczyzna popatrzył na nich zimnym niczym lód spojrzeniem po czym odwrócił się i jak gdyby nigdy nic, wszedł sobie do wioski.
-Hej ty zatrzymaj się do cholery! 
-Co tu się dzieje Kotetsu?!- znikąd pojawiła się Tsunade- Dostałam kolejna skargę że obijacie się na warcie!
-Jasna cholera ktoś nas cały czas obserwuje i kabluje o wszystkim Hokage. A nawet nie zdążyliśmy zagrać jednej rundki!- Powiedział w myślach Kotetsu
-Hokage-sama. Ten cywil odmówił podania danych osobowych i chcę sobie wejść do wioski.
-Ej ty! Podejdź tutaj.
Zero reakcji.
-Jestem Tsunade. Hokage tej wioski. Jeśli nadal będziesz stawiać opór...
-Wiem kim jesteś Tsunade i nie próbuj mi grozić. Chce tylko kogoś odwiedzić. Czy w tej wiosce jest niejaki Sasuke Uchiha?
-Jak śmiesz się tak do mnie odzywać. Izumo, Kotetsu brać go!
Dwóch chuninów z kunaiami w dłoniach rzuciło się na bezbronnego mężczyznę. Shinobi zaatakowali jednocześnie.Ten tylko spokojnie się odwrócił i jedną ręką, w ułamku sekundy dosłownie zmiótł dwóje wojowników z powierzchni ziemi. Teraz kobieta mogła zobaczyć twarz przybysza, na której nie malowały się żadne emocje.
-A więc tak witasz swojego przyszywanego wnuka Tsunade-obachan?
-Niemożliwe?! Naruto ty wróciłeś!


Koniec. Liczę na jakieś oceny. Kolejny rozdział sam nie wiem kiedy.

wtorek, 12 stycznia 2016

Rozdział 1

Utrata Serca

Odgłos spadających kropel deszczu przerwał brzęk uderzającej o siebie stali. Dwie osoby, jeden blond włosy szesnastoletni chłopak oraz mężczyzna z długimi siwymi włosami, walczyły ze sobą jak się mogło wydawać na śmierć i życie. Spokojne twarze obu wojowników sprawiały wrażenie pewności siebie. Każdy z nich chciał wygrać ich ostatni pojedynek przed powrotem do domu.
-Jesteś coraz wolniejszy, sensei- śmiejąc się przy tym prowokująco.
-To ty jesteś coraz szybszy Naruto- odkrzyknął mężczyzna ciężko oddychając.
Ten dzieciak coraz bardziej przypomina mi Minato. Uśmiechnął się mimowolnie.
-Nie śmiej się tak staruszku bo zaraz nie będę dawał ci forów.
-W takim razie ja też pójdę na całość, dzieciaku!
-Kage Bunshin No Jutsu- krzyknął młodzieniec a obok niego pojawiła się jego idealna kopia. Chłopak wyciągnął swoją prawą rękę aby jego kolon mógł na niej formować Rasengana. 
-Więc tak grasz Naruto- mężczyzna nie czekał, aż chłopak go zaatakuje. Rzucił w jego stronę kilka shurikenów i jak najszybciej zaczął biec w jego stronę. Jednak około dwóch metrów przed nim zatrzymał sie.
-Wpadłeś w moją pułapkę mistrzu!- krzyknął blond włosy i zaczął biec w stronę swojego przeciwnika z Rasenganem w dłoni. Jednak Jiraiya nie mógł się ruszyć. Powodem były ręce wystające z pod ziemi trzymając się nóg sannina. Ten tylko się uśmiechnął.
-Myślisz że takie coś mnie zatrzyma- po czym znikną w chmurze dymu.
-Naruto użyj chakry Kyubiego. Inaczej mnie nie pokonasz- powiedział Jirayia siedząc na gałęzi jednego z pobliskich drzew.
-Mogłeś o to nie prosić- chłopak zamknął swoje błękitne oczy aby te zaraz po otworzeniu przyjęły szkarłatny odcień z pionową czarną źrenicą. Jego ciało okryła  pomarańczowa zbroja a z jego pleców wystrzelił jeden pomarańczowy ogon. Walka trwała dalej. Mimo przewagi jakiej dawała mu moc bestii nie mógł dosięgnąć swojego mistrza. Zawsze był krok za nim jakby Jirayia wiedział jak chłopak chce go zaatakować. 
-Dalej Naruto, musisz się postarać- krzyknął Mędrzec śmiejąc mu się prosto w twarz.
-A więc dam z siebie wszystko! Dalej futrzaku, dawaj mi więcej chakry, powiedział już w myślach.
-A więc chcesz więcej MOJEJ chakry ty nędzny dzieciaku?- odpowiedział mu ten znienawidzony niski głos.
- Jesteś w moim ciele więc musisz mi dawać coś w zamian!- odszczekał mu Naruto
-Wiec proszę bardzo mój pojemniku- odpowiedział Kurama po czym zaczął się tylko śmiać jakby wiedział więcej od chłopaka. Naruto powrócił do realnego świata. Nigdy nie lubił stać przed tamtą klatką. Gdyby mógł nigdy by tam nie chodził. Poczuł coś dziwnego. Gdy otworzył oczy zobaczył siebie samego. Jego drugie ja zaczęło się zmieniać. Zza jego pleców wyskoczyło, aż 6 ogonów. Spod jego wcześniej prześwitującej pomarańczowej otoczki nie widać było już ciała. Stał teraz na czterech łapach i był bardziej podobny do bestii niż do człowieka. Jednak najgorsze z tego wszystkiego, że to jego pod powłoką bestii było jego ciało, jednak jego dusza obserwowała wszystko z boku.
-Co ja narobiłem?!- powiedział do siebie Naruto.
Jiraiya gdy zauważył przed sobą stojącą bestie wiedział już co się stanie. Miał dwie możliwości. Mógł uciekać i możliwe, że przeżyć, ale prawdopodobnie skazałby pobliskich ludzi na śmierć z ręki Naruto. 
-Więc pozostaje mi druga opcja. Ehh a myślałem że jeszcze pocałuje się z Tsunade. Uśmiechnął się na myśl o kobiecie, która nosiła, według Sannina tytuł posiadaczki największych piersi w całej Wiosce Liścia jeżeli nie w całym Kraju Ognia.
-Moja jedna z technik, którą stworzyłem powinna go wyrwać z szału. Taką przynajmniej mam nadzieje. Zaczął powoli gromadzić Chakre w obu dłoniach i nagle poczuł senność. Zamknął oczy. Gdy je znów otworzył zobaczył przed sobą swojego ucznia, stojącego tuż przed nim. Popatrzył w dół, a wprost z jego piersi wystawała prawa ręka Naruto, otoczona ciemnopomarańczową Chakrą.
A więc zawiódł. Jako nauczyciel i to już 2 razy. Teraz przynajmniej już się to nie powtórzy. 
-Nie!!!- Krzyczał chłopak przyglądając się śmierci swojego mistrza. Z jego oczu lały się słone łzy. Jego mistrz, jego jedyna rodzina, nie żyje. Wszystko spowodował on. Nagle świat przed jego oczami spowiła ciemność. Próbował otworzyć oczy, ale nie mógł. Kiedy mu się to udało, zobaczył świat z innej perspektywy. Stał dokładnie przed jego mistrzem, a jego prawa ręka przebijała na wylot klatkę piersiową Jiraiyi w miejscu gdzie powinno znajdować się serce.
-Naruto ja, przepraszam- wypowiedział swoje ostanie słowa Legendarny Sannin, po czym wyzionął ducha.
Znowu usłyszał szyderczy basowy śmiech w swojej głowie. Poczuł jak energia która przed chwilą go rozsadzała, nagle znikła, a on sam zaczął opadać z sił. Wyciągnął rękę z martwego już senseia. Nie było już dla niego ratunku. Bez serca nikt nie może żyć. Organizm Naruto dopiero teraz dał o sobie znać. Chłopak oparł się o pobliskie drzewo i zwymiotował swoje śniadanie.
-Co teraz ze mną będzie- powiedział tępo sam do siebie, jakby oczekując odpowiedzi od martwego mistrza. Jego umysł w pełni nie uświadomił mu że Jirayia nie żyje naprawdę. Cały czas miał nadzieję, że jego mistrz zniknie w kłębach dymu, pojawi się za nim i zacznie się z niego śmiać.
-Ja go zabiłem!!- krzyczał dławiąc się własnymi łzami- Własnymi rękoma!!- Spojrzał na swoja prawą rękę, która była cała we krwi. Za paznokciami zauważył kawałki mięśni i organów wewnętrznych. Nie wytrzymał tego widoku. Jeszcze raz zwymiotował a zaraz po tym zemdlał. Podczas tej walki Jirayia zginął ratując wiele istnień z pobliskiego lata. Jego serce zniszczyła śmiercionośna Chakra demona zapieczętowanego w Naruto. Tego dnia jednak nie tylko legendarny Żabi Mędrzec stracił serce. Stracił je również jego uczeń który dokończył żywota swojego mistrza.

Naruto powoli otworzył oczy
-Ale miałem dziwaczny sen. Musze go opowiedzieć Zboczeńcowi- wstał i przeczesał wzrokiem polane, na której się znajdował. Zauważył niedaleko leżące zwłoki swojego mistrza i nagle brutalna rzeczywistość uderzyła go w twarz. Zobaczył obok siebie leżący kunai. Już wiedział co chce zrobić. Wziął kunai w obie ręce z chęcią zadania sobie śmiertelnego ciosu.
-Jesteś głupcem dzieciaku- odezwał się nagle do niego niski głos.
-To twoja wina ty głupi futrzaku!- krzyknął ze łzami w oczach Naruto.
-Uważaj na słowa ponieważ śmierć tego zboczonego głupca to jedynie twoja wina. Jesteś zbyt słaby aby być jinchuuriki. Nie przykładałeś się do treningu. To twoja wina Naruto!- Słowa Kuramy odbijały się echem po jego głowie. Uświadomiły mu prawdę. To wszystko jego wina.
-Co ja mam teraz zrobić Kyubi?
-Spokojnie dzieciaku. Teraz ja cię będę trenował. Otworze dla ciebie wrota potęgi Naruto. Dzięki mojej pomocy już nikt ważny dla ciebie nie zginie.
-Nie chce zabijać. Nie chce podążać ścieżką nienawiści tak jak ty Lisie!
-Inaczej nie ochronisz bliskich, głupcze! Co jeśli ktoś zaatakuje wioskę? Nic nie będziesz mógł zrobić. Wszyscy zginą.
-Nie chce żyć w nienawiści!
-Nie musisz chłopcze. Zawsze możesz pozbyć się emocji. Mogę ci pomóc. Mogę zrobić z ciebie prawdziwego wojownika, który obroni co dla niego ważne.
-Zgadzam się. Proszę pomóż mi Kyubi!
Naruto powrócił do realnego świata i jeszcze raz przemyślał jego rozmowę z demonem.
-Myślę, że wybrałem dobrze. Teraz czeka mnie najgorsza część. Musze raz na zawsze pożegnać z moim mistrzem i pochować jego ciało- ciało, które leżało teraz na czerwonej ziemi, przesiąkniętej krwią. 

-Ten dzieciak jest zdesperowany. Dzięki temu będę mógł go trenować. Chce mocy, dzięki której będzie mógł chronić jego wioskę. Co za głupiec. Dał się przekonać taką gatką. Dzięki niemu będę mógł wyrównać moje stare porachunki- pomyślał leżący w złotej klatce Rudy Lis o Dziewięciu Ogonach po czym zaczął się śmiać sam do siebie jak opętany.





Pierwszy rozdział za mną. Liczę na jakieś oceny czy coś :) Kolejny rozdział już wkrótce.




Prolog


-Ero-Sennin!! Moglibyśmy już iść dalej?! Popatrzeć na kobiety możesz popatrzeć kiedy indziej! Teraz czas na mój trening! Trenuje już z tobą od 3 lat, a nadal...
-Daj spokój Naruto. Przecież poczyniłeś niesamowite postępy. Mówię ci, że dzisaj podczas walki mnie pokonasz. Poza tym dzisiaj musisz zacząć próbować panować nad Kyubim.
-Naprawdę muszę to robić? Nienawidzę swojego przekleństwa.
-To nie jest przekleństwo mój chłopcze. To dar od twojego ojca. Dzięki niemu możesz zostać najpotężniejszym Hokage.
-A co jeśli cię zranię? Nie umiem jeszcze nad tym panować. To niebezpieczne.
-Nigdy się nie nauczysz jeśli nie spróbujesz.

 3 Godziny Później


-Jesteś gotowy Naruto?
-Jak nigdy zboczeńcu!
-Mówiłem ci żebyś mnie tak nie nazywał!!
-Dobra Jiraiya tym razem mi się uda!
Dwójka wojowników ninja mierzyło się wzrokiem. Każdy próbował rozszyfrować jak zaatakuje przeciwnik. Młody blond włosy chłopak wyciągnął kunaia z kabury na lewym biodrze. Szyderczy uśmiech zagościł na jego twarzy. W jednym momencie Mistrz i Uczeń skoczyli do siebie z nadzieją że ta walka będzie ich ostatnia walką przed powrotem do ich rodzinnej wioski. Zaczął padać deszcz. Deszcz, który miał nie przynieść zwycięstwo jednego z shinobi. Deszcz niósł jeszcze coś o czym nikt nie wiedział. Krople wody wyły wewnątrz siebie że tego wieczora ktoś zginie...




Mam nadzieje że się to komukolwiek spodoba. Jest to jedynie próbka moich możliwości. Wstęp ma za zadanie nieco wciągnąć was w akcje. Walka między uczniem i jego senseiem już w pierwszym rozdziale. Zapraszam was do komentowania :) Rozdział pierwszy pojawi się pewnie już niedługo (oczywiście rozdziały będą dłuższe).

Przywitanko :)

Witam wszystkich!
  
Będzie to mój pierwszy, jakikolwiek blog w moim jak dotychczas krótkim życiu. Będę na nim pisał Fan Fikcję na podstawie mangi Naruto, oraz Naruto Shippuden pana Masashiego Kishimoto.
Mogę tylko powiedzieć, że będzie się w nim zawierać głównie paring NaruHina. Będzie to dramatyczna opowieść którą mam nadzieję was trochę zaciekawić :)